niedziela, marca 30, 2008

Młodość...

czyli nie ma róży bez kolców.
Ostatnio sobie trochę dumam no i wydumałem.
Znam dość dużo ludzi młodych, u progu Życia. Ale zniechęcenie i beznadzieja ich nie opuszcza. W moim przypadku zawiodłem się co do samodzielności. Myślałem, że przynajmniej będę w stanie mieszkać w towarzystwie wybranej osoby. Tymczasem ja nie mogę. Trzymają mnie moje ukochane studia, o których wolę nie myśleć. Rzucić ich nie da się, bo byłoby to wielką nieodpowiedzialnością i głupotą. Z kolei sprowadzić ową osobę do Szczecina też jest niemożliwe, bo tak i już. To jest obecnie dla mnie największy ból.
update: I najgorsze jest to, że rozwiązanie obecnych problemów widzę w nieosiągalnych obecnie pieniądzach.

Dla Ciebie:





Piosenka, którą kojarzę z Tobą. Uosabia (przynajmniej część) Ciebie.

sobota, marca 29, 2008

Kategoria: osobiste


Teledysku niestety, ale nie znalazlem.
Ty wariacie!

środa, marca 26, 2008

Człowiek uczy się całe życie

Nie wierzyłem do dziś, że można się rozchorować ze stresu. Chyba, że w ciąży jestem. Ale to mało prawdopodobne.

Piękne, białe święta...

...w marcu. Chociaż jedne święta (średnio) w sezonie muszą być białe.
Niekoniecznie w związku z tym, miniony tydzień pełen był fajerwerków. Dwa zajebiste wybuchy i kilka wtórnych. Zakonczone wybuchem bomby atomowej. Nie chce mi się klnąć. Bardzo mało powiedziane, że mi się nie chce.
Jak to było? Harmagedon?!
update: dlaczego nie można było zacząć wczoraj od smsa z 26.03.2008 16:31 !?

niedziela, marca 23, 2008

sobota, marca 22, 2008


Energetyzujące wykonanie. Miałem nadzieję, że zobaczę Pavarottiego na żywo.

piątek, marca 21, 2008

Mission: Impossible

Nie do zdobycia ost z filmu Misja z 1986r. Nawet linków rapidshare'opodobnych nie mogę znaleźć.

czwartek, marca 20, 2008

O noszeniu...

Odnoszę wrażenie, że jestem aspołeczny. Zdecydowanie nie lubię i unikam przebywania w hałaśliwych lub zatłoczonych miejscach. W ogóle nie "bywam". Irytują mnie wszelkie (włącznie z własnymi) przejawy głupoty, chamstwa, infantylizmu itp... Nie umiem komuś zwracać uwagi, na sprawy, które dla mnie są przykre. A jeśli już dojdzie do tego (z wielkim trudem), to później żałuję. Czasami wydaje mi się, że nie rozumiem ludzi.
Niektóre negatywne wydarzenia pogłębiają ten stan.
Żem zapomniał o meritum. Nawet profile na wszelkich portalach społecznościowych, które posiadam, po prostu są. Nie służą do utrzymywania lub nawiązywania (to po kiego grzyba je zakładać?) znajomości. Po prostu nie umiem tego robić. Bo w jaki sposób? Przez dyskusje? Wydają mi się one jałową stratą czasu i niekiedy nerwów.

środa, marca 19, 2008

I will follow Him
Follow Him wherever He may go,
And near Him, I always will be
For nothing can keep me away,
He is my destiny.

I will follow Him,
Ever since He touched my heart I knew,
There isn't an ocean too deep,
A mountain so high it can keep,
Keep me away, away from His love.

Potem nastrój nieco się zmienia...

niedziela, marca 16, 2008

Pojęcie beznadziejności

Gdyby nie Wy [wrogowie przypis mój], pojęcie beznadziejności miałoby inny sens :D

Po krótki zastanowieniu muszę stwierdzić, że nikogo nie traktuję jako wroga. A skoro ze mną nie tak, a z posiadaczem wspomnianych wrogów jest wszystko ok, to już wiem o co chodzi! Przebudziłem się! Muszę znaleźć sobie wrogów. Tylko po co?!

Magia Carrefoura

Późna wiosna, trawniczek przed BMW. Stoi babeczka i facet z pełnymi zakupów koszykami z Carrefoura. Kobitka bierze zamach i rzuca koszykiem tak, że wszystkie zakupy wylatują. Pytam się faceta, który właśnie robi zamach, dlaczego to robią. A on na to, że nie lubi jeść i wyrzuca koszyk.
Zapomniałem się zapytać, po co, w takim razie, robią zakupy.

piątek, marca 14, 2008

Earl Grey

Ów szlachetny trunek kojarzy mi się z babcią. Gorący kubek (w fajny wzorek - babcia zawsze miała i ma fajne kubki) takiej herbaty w chłodny, sierpniowy wieczór. Do tego dwie, lekko podfermentowane wisienki i zapach domu babci... Paprocie, mirt, rozmaryn, anginka oraz wszechobecny spokój w domu babci zakłócany kurantem z zegara i stukotem przejeżdżającego niedaleko pociągu (teraz szyny wymienili na bezstykowe). A zimą rozgrzany piec.
I stara, działająca maszyna do szycia Singera nie przerobiona na stolik (barbarzyństwo).
Przyjemnie zinstrumentowana w wykonaniu na żywo nie rozczarowała. Fantastyczna kolorystyka "show" pozbawionego fajerwerków.


UPDATE: Zapomniałem o zadumie i spokoju epatującym z tej muzyki.